Jak nie zabłądzić w lesie. Mapy, kompasy i aplikacje mapowe.

Zabłądzić w lesie straszna rzecz?

Zdarzyło mi się zabłądzić w lesie wiele razy i doskonale pamiętam to przerażające uczucie. Przyjazny las staje się nagle obcy a nasz umysł jest na krawędzi paniki.

Dzięki temu doświadczeniu przełamywałem później swój lęk, wędrując zimowymi wieczorami po lesie na nartach śladowych. Las nocą wygląda zdecydowanie inaczej niż za dnia, ale wystarczała mi znajomość sieci lokalnych dróg i aplikacja w smartfonie. Zdecydowanie nie był to polecany przez wielu leśników mBDL czyli mobilny Bank Danych o Lasach..

Czytaj dalej „Jak nie zabłądzić w lesie. Mapy, kompasy i aplikacje mapowe.”

Nie biegaj (przynajmniej na początku) na nartach.

Beskid Wyspowy, fot. Łukasz Ciechanowicz.

Określenie tej formy narciarstwa jako  “biegania na nartach”  moim zdaniem wprowadza w błąd i tak naprawdę zniechęca od tej aktywności. Jeśli nigdy nie biegałeś, to pomysł by robić  to z dodatkowo  przypiętymi do nóg nartami i kijkami w dłoniach będzie raczej tym bardziej nieatrakcyjny. Osobiście używam nart, które zwykle określa się jako biegowe od przedszkola i praktycznie nigdy nich nie biegałem!

Czytaj dalej „Nie biegaj (przynajmniej na początku) na nartach.”

Zażyj oldskulu na biwaku.

Na przykład robiąc wrzątek w samowarze Kelly Kattle.(to z niego bucha ten płomień), fot. Marcin Zalewski.

Pamiętam grupę rosyjskojęzycznych turystów w charakterystycznych, drelichowych, brązowych strojach. Było to głęboko w górach Krymu. Jeden z nich miał stary plecak z epoki sprzed stelaży, ewidentnie wypchany ziemniakami i dużymi konserwami oraz wielki, osmalony kociołek. Dla nas była to zupełna egzotyka. Mieliśmy kurtki z membranami, nowoczesne plecaki bez stelaża, polary, do jedzenia lekkie kabanosy i chińskie zupy yum yum, tylko kociołek mieliśmy taki sam, tylko mniejszy. Dziś wśród tzw. bushcraftowców niezwykle modne stały się z powrotem praktycznie identyczne kurtki z grubej bawełny. Trzeba w nie pracowicie wprasowywać żelazkiem specjalny wosk, by stały się odporne na deszcz. Skandynawska firma ze sprzętem turystycznym oferuje takie oldskulowe kurtki za hmmm spore pieniądze. Jeśli o stroje chodzi, mi się sprawdzają akurat nieco bardziej współczesne rozwiązania, ale w terenie nadal gotuję raczej na niewielkim ognisku, niżej napiszę, jak się do tego zabrać, by robić to w miarę skutecznie.

Czytaj dalej „Zażyj oldskulu na biwaku.”

Kluczem do komfortu jest dobry sen. Czyli o śpiworach i okolicach słów kilka.

Od lewej: syntetyk, puch, syntetyk 🙂

Moim zdaniem kluczem do komfortu jest dobry sen. Może mam pewne urazy z harcerskich czasów. Na rajdach nie nosiliśmy ze sobą dmuchanych gumowych materacy.  Plecaki i tak miały po 20 kg, karimat jeszcze nie było. Spaliśmy zawsze na gołej podłodze namiotu i raczej marzłem. W końcu mama, przy pomocy koca w kratę, ociepliła mi mój harcerski  śpiwór w kształcie prostokąta o pięknym odcieniu khaki. Tak wyposażony pojechałem na wiosenny rajd.  W rezultacie pamiętam długi poranek, gdy spać nie dawał mi stukot własnych zębów.  Gdy w końcu wstałem, z trudem próbowałem ogrzać się przy wątłym ognisku. Wokół bielał szron i wiał zimny wiatr, obozowaliśmy na wysuniętym w jezioro cyplu, jak to na Mazurach: kwiecień plecień wciąż przeplata, trochę zimy trochę lata.

Czytaj dalej „Kluczem do komfortu jest dobry sen. Czyli o śpiworach i okolicach słów kilka.”

Mierz siły na zamiary, czyli jak się przygotować na wypad do dziczy.

Tempo marszu dopasuj do najsłabszego członka drużyny..

Niknące w oddali plecy towarzyszy, gdy tobie plączą się ze zmęczenia, długie narty w zmrożonym śniegu, to paskudne uczucie. Na narciarskich wędrówkach po zamarzniętym na kość mazurskim polu i lesie, spędzaliśmy z moją siostrą i ojcem całe dnie. To od niego nauczyliśmy się, że tempo marszu zawsze należy dostosować do najsłabszego członka drużyny. Dotyczy to też ekwipunku. Kiepska to wyprawa, jeśli sam śpisz komfortowo rozebrany w ciepłym śpiworze, a obok ledwo mogąca się ruszać, ubrana we wszystko co miała, koleżanka usiłuje przykryć ostatnią kurtką marznące obok dziecko.

Czytaj dalej „Mierz siły na zamiary, czyli jak się przygotować na wypad do dziczy.”

Górna Brda

W swej naiwności miałem wrażenie, że to dziki, uczęszczany jedynie przez największych maniaków szlak. Okazało się, że moje oczekiwania tylko w części się sprawdziły. Na górnej Brdzie spotkaliśmy zagospodarowane za unijne pieniądze wiaty, miejsca ogniskowe i czyste plastikowe toalety, oświetlane nocą latarnią ładowaną przez słońce i wiatr. Na niektórych odcinkach spotkaliśmy uczestników „niedzielnych” spływów, pierwszy raz najprawdopodobniej siedzących w kajaku, na innych – doświadczonych wymiataczy, którzy w niejednej rzece wiosła zmoczyli, a i tam mieli niejakie trudności.

Czytaj dalej „Górna Brda”

Październikowa Krutynia.

„W dół od Wojnowa, po minięciu Starej Ukty, położonej o trzy kilometry niżej, zaczyna się partja, którą niemieckie przewodniki określają jako mniej piękną” pisze Wańkowicz w „Na tropach Smętka”. W krótkie październikowe dni nie zdołaliśmy dotrzeć do tego brzydszego fragmentu. Już po wypłynięciu z krutyńskiego rezerwatu, znacznie wcześniej niż zakładały stare przewodniki, można się było się zdecydowanie mniej pięknym, a tak naprawdę zwyczajnie brzydkim odcinkiem napawać do woli.

Czytaj dalej „Październikowa Krutynia.”