Zażyj oldskulu na biwaku.

Na przykład robiąc wrzątek w samowarze Kelly Kattle.(to z niego bucha ten płomień), fot. Marcin Zalewski.

Pamiętam grupę rosyjskojęzycznych turystów w charakterystycznych, drelichowych, brązowych strojach. Było to głęboko w górach Krymu. Jeden z nich miał stary plecak z epoki sprzed stelaży, ewidentnie wypchany ziemniakami i dużymi konserwami oraz wielki, osmalony kociołek. Dla nas była to zupełna egzotyka. Mieliśmy kurtki z membranami, nowoczesne plecaki bez stelaża, polary, do jedzenia lekkie kabanosy i chińskie zupy yum yum, tylko kociołek mieliśmy taki sam, tylko mniejszy. Dziś wśród tzw. bushcraftowców niezwykle modne stały się z powrotem praktycznie identyczne kurtki z grubej bawełny. Trzeba w nie pracowicie wprasowywać żelazkiem specjalny wosk, by stały się odporne na deszcz. Skandynawska firma ze sprzętem turystycznym oferuje takie oldskulowe kurtki za hmmm spore pieniądze. Jeśli o stroje chodzi, mi się sprawdzają akurat nieco bardziej współczesne rozwiązania, ale w terenie nadal gotuję raczej na niewielkim ognisku, niżej napiszę, jak się do tego zabrać, by robić to w miarę skutecznie.

Czytaj dalej „Zażyj oldskulu na biwaku.”

Górna Brda

W swej naiwności miałem wrażenie, że to dziki, uczęszczany jedynie przez największych maniaków szlak. Okazało się, że moje oczekiwania tylko w części się sprawdziły. Na górnej Brdzie spotkaliśmy zagospodarowane za unijne pieniądze wiaty, miejsca ogniskowe i czyste plastikowe toalety, oświetlane nocą latarnią ładowaną przez słońce i wiatr. Na niektórych odcinkach spotkaliśmy uczestników „niedzielnych” spływów, pierwszy raz najprawdopodobniej siedzących w kajaku, na innych – doświadczonych wymiataczy, którzy w niejednej rzece wiosła zmoczyli, a i tam mieli niejakie trudności.

Czytaj dalej „Górna Brda”

Październikowa Krutynia.

„W dół od Wojnowa, po minięciu Starej Ukty, położonej o trzy kilometry niżej, zaczyna się partja, którą niemieckie przewodniki określają jako mniej piękną” pisze Wańkowicz w „Na tropach Smętka”. W krótkie październikowe dni nie zdołaliśmy dotrzeć do tego brzydszego fragmentu. Już po wypłynięciu z krutyńskiego rezerwatu, znacznie wcześniej niż zakładały stare przewodniki, można się było się zdecydowanie mniej pięknym, a tak naprawdę zwyczajnie brzydkim odcinkiem napawać do woli.

Czytaj dalej „Październikowa Krutynia.”

Pięciodniowy spływ Gaują, Łotwa.

Sesja zdjęciowa przy skałach Sietiniezis, jednych z wielu, charakterystycznych wizytówek Gauji.

Z Polski na Łotwę jest  kawał drogi, ale Gauja jest zdecydowanie warta pokonania tej odległości. Najchętniej odwiedzany fragment na terenie Parku Narodowego to wyjątkowe połączenie ciekawej rzeki, płynącej długimi odcinkami przez dzikie pustkowia, nienachalnego zaplecza biwakowego o wyraźnie skandynawskim rodowodzie i świetnie utrzymanych, ciekawych zabytków.

Czytaj dalej „Pięciodniowy spływ Gaują, Łotwa.”

Czarna Hańcza i Kanał Augustowski kanadyjką.

penobscot 16 rx i sztuka ludowa Suwalszczyzny, fot. Witold Ciechanowicz
Krótki postój przy malowniczej kładce, Czarna Hańcza.

Na tej gigantycznej budowie pracowali niewolnicy, którzy w zamian za swój wysiłek otrzymywali wolność, zrealizowany projekt zaś nigdy nie służył pierwotnemu celowi. To nie piramida Cheopsa, to kanał Augustowski. Dziś jest tylko atrakcją turystyczną na szlaku Czarnej Hańczy.

O spływie Czarną Hańczą czytałem w dzieciństwie, tak, że urósł mi do rozmiarów niemal mitycznych. Jakoś tak tak dziwnie wyszło, że marzenie z dzieciństwa udało się spełnić dopiero dwa dni temu.

Czytaj dalej „Czarna Hańcza i Kanał Augustowski kanadyjką.”

Na Pagaju

Kanadyjka waży 26 kg, bez problemu da się ją przerzucić nad przeszkodą.

Wiosna to doskonały moment na rozpoczęcie przygody z canoe. Dlaczego? Przeczytajcie mój tekst w Echach Leśnych, zaczyna się tak:

Wszystko prawdopodobnie zaczęło się od “Ostatniego Mohikanina” Coopera. Szlachetni Indianie i ich łodzie z kory brzozowej o charakterystycznie wyniesionych dziobach rozpalali wyobraźnię wielu chłopców… Podobno najmniejsze z nich bez trudu unosiły dwóch wojowników (albo traperów)  i 200 kilowego, upolowanego jelenia. Zdjęcie: Marcin Zalewski.

(W tekście wspaniałe zdjęcia Piotra Kalety forum.kanu.pl)

 

Spływ Ułą i Mereczanką (Merksys) na Litwie

Merkys River
„Dotknąć chmur”. Chłodny świt ostatniego dnia spływu, rzeka Merkys/Mereczanka

Wróciłem przedwczoraj* z 6 dniowego spływu tymi dwoma (głównie pierwszą) rzekami. Wędrowaliśmy z kolegą i naszymi dwoma 13 -letnimi synami, kanadyjką i kajakiem składakiem. Uła to chyba najbardziej znana rzeka spływowa na Litwie, zupełnie zasłużenie, bo jest naprawdę przepiękna: wysokie brzegi, ogromne kompleksy lasów sosnowych, nieliczne, malutkie, drewniane wsie, brak sklepów.

Czytaj dalej „Spływ Ułą i Mereczanką (Merksys) na Litwie”

Spływ Łyną z Olsztyna.

Szlak bardzo łatwy, rzeka poprzedzielana zaporami tworzy rozlewiska pozbawione praktycznie nurtu. Od Dobrego Miasta nurt nieco przyspiesza, pojawiają się nawet pojedyncze przeszkody wprowadzając pewne urozmaicenie. Rzeka interesująca: po drodze widzieliśmy sporo ptaków: tracze, myszołowy, czaple oraz mnóstwo kwitnącej roślinności wodnej. Mimo tego ruch turystyczny minimalny. Na szlaku zagospodarowane miejsca postoju (biwaku) wyposażone w pływające pomosty ułatwiające dobicie do brzegu, wiaty, toalety.
w canoe

Na rzece mało miejsc gdzie można rozbić się na dziko czy zatrzymać się na krótki popas – jeśli jakieś się zauważy, warto korzystać, bo później może być problem. Dostępny jest bezpłatny folder z opisem szlaku. Nam udało się dostać kilka egzemplarzy bezpłatnie pocztą tuż przed spływem – bardzo dziękujemy stowarzyszeniu „Dom Warmiński” za pomoc 🙂 Niezwykle malowniczy start spływu, w pięknym parku tuż obok olszyńskiego zamku. Czterodniową wycieczkę w doborowej kompanii zakończyliśmy niestety jeszcze przed Lidzbarkiem Warmińskim. Spływ był chrztem dla naszego ślicznego kanu (Penobscot 16). Fot. A. Żegota.

 

 

Czytaj dalej „Spływ Łyną z Olsztyna.”