W swej naiwności miałem wrażenie, że to dziki, uczęszczany jedynie przez największych maniaków szlak. Okazało się, że moje oczekiwania tylko w części się sprawdziły. Na górnej Brdzie spotkaliśmy zagospodarowane za unijne pieniądze wiaty, miejsca ogniskowe i czyste plastikowe toalety, oświetlane nocą latarnią ładowaną przez słońce i wiatr. Na niektórych odcinkach spotkaliśmy uczestników „niedzielnych” spływów, pierwszy raz najprawdopodobniej siedzących w kajaku, na innych – doświadczonych wymiataczy, którzy w niejednej rzece wiosła zmoczyli, a i tam mieli niejakie trudności.
Czytaj dalej „Górna Brda”Samowar. Jak używać i nie spalić domu.
Oglądając jeden z odcinków „Lalki” miałem ochotę zrobić printscreena, ale nie zdążyłem, bo byłem zajęty wrzeszczeniem do reszty rodziny: „patrzcie, patrzcie, nasz samowar!”. Znowu wyszedłem na idiotę, bo przecież widzieli, że stara Minclowa uwodzi młodego Wokulskiego pojąc go herbatą z dokładnie „naszego” samowara.
Czytaj dalej „Samowar. Jak używać i nie spalić domu.”Zakazać życzeń.
Pokazywałem dzieciom cis. Opowieść o tym, że Jagiełło robił z niego super łuki i jako surowcowi ważnemu dla obronności kraju nadał mu specjalny status, były mi bliskie. Będąc bowiem dzieckiem, sam doprowadziłem do zniknięcia surowca na łuki (kilkucentymetrowej średnicy pędów wierzby i jesionu) na babcinej działce. Wytrzebiłem je niemal do cna, produkując kolejne generacje uzbrojenia.
Czytaj dalej „Zakazać życzeń.”Syf, który zbruka.
Jedziesz latem pociągiem. Wyciągasz kupiony wcześniej wafelek w czekoladzie. Rozrywasz pazłotko, jest upaćkane w płynnej nieco czekoladzie. Zjadasz wafelek tak, by nie dotykać brudnej strony opakowania, potem z trudem upychasz je w śmietniczce, jedną ręką, bo drugą trzymasz wieczko. Udało się nie upaćkać?
Czapka z pawich piór – Ludowa historia Polski, Adam Leszczyński.
„Wesele” Wyspiańskiego, jak pamiętamy, to dramat o nieudanej próbie organizacji powstania narodowego. Jedną z przyczyn fiaska jest to, że Jasiek pochyla się nad czapką z pawich piór i gubi złoty róg, który, upraszając symbolikę dramatu, miał dać sygnał do powstania. Czapka jest symbolem dóbr materialnych, jakie chłopi przedkładają nad wolność narodową. Marazm inteligencji to jedna przyczyna klęski sprawy narodowej, drugą jest oczywiście pazerność chłopów. Z grubsza takie właśnie, moim zdaniem, skrajnie krzywdzące chłopów przesłanie, niesie nasz największy dramat narodowy, wtłaczany w umysły naszej młodzieży. Zamyka ją w tej samej inteligenckiej bańce, w której tkwił Wyspiański, bez szans na bardziej obiektywne spojrzenie na historię i teraźniejszość Polski.
Czytaj dalej „Czapka z pawich piór – Ludowa historia Polski, Adam Leszczyński.”Październikowa Krutynia.
„W dół od Wojnowa, po minięciu Starej Ukty, położonej o trzy kilometry niżej, zaczyna się partja, którą niemieckie przewodniki określają jako mniej piękną” pisze Wańkowicz w „Na tropach Smętka”. W krótkie październikowe dni nie zdołaliśmy dotrzeć do tego brzydszego fragmentu. Już po wypłynięciu z krutyńskiego rezerwatu, znacznie wcześniej niż zakładały stare przewodniki, można się było się zdecydowanie mniej pięknym, a tak naprawdę zwyczajnie brzydkim odcinkiem napawać do woli.
Czytaj dalej „Październikowa Krutynia.”Wolna wola
Zostaliśmy wygnani z raju, bo Ewa pozwoliła sobie na zbyt dużo wolnej woli. Zeżarła jabłko, jabłko, którego zeżreć jej nie było wolno. Jagna folgowała sobie z wolną wolą do czasu, aż zaczęła przeginać z Jasiem. Nic dziwnego, że koledzy Jasia tak dziś wkurzają się dziś na gender i tęczę, wiedzą, jak wiedział Fiodor Michajłowicz, jakim problem jest wolna wola i jak to się paskudnie kończy, zupełnie tak jak już współczesna praktycznie historia ćpuna i weterana z Iraku, opisana w „Świeżym” Nico Walkera. Czytaj dalej „Wolna wola”
O Mazurach jakich (chyba) nie znacie.
O Panasie dowiedziałem się później. Najpierw usłyszałem o tym jak mały Heini o mały włos nie został rozjechany w oblężonym Königsbergu. Wyruszył zobaczyć rannych żołnierzy, ale do nich nie dotarł. Zamurowały go wcześniej jęki, które usłyszał już z ulicy. Wyobraziłem sobie 5 letniego chłopca, który stoi porażony tymi dźwiękami. W ostatniej chwili zabiera go ktoś sprzed pędzącej, wojskowej ciężarówki.
Z tej opowieści zapamiętałem jeszcze marsz po zamarzniętym Zalewie Wiślanym. Z przodu furmanek wypędzonych, szli ludzie z drągami, badając lód tu i ówdzie zbyt cienki na zamarzniętych śladach po rosyjskich bombach. Wypędzonych, bo nikt ich nie pytał, czy chcą uciekać z domów nad Jeziorem Dobskim.
Czytaj dalej „O Mazurach jakich (chyba) nie znacie.”Si vis pacem para bellum
Nie można dopuścić, by ci młodzi ludzie usłyszeli wrzaski oszalałego ze strachu, zamkniętego w szklanej kopułce latającej fortecy, niczym w środku tarczy strzelniczej Yossariana, ani Szwejka, którego towarzysze broni, opowiadają również takie, jak niżej, prawdziwe historie z okopów. Jeszcze by rzucili w błoto swoje drewniane karabiny. Zapnijcie pasy.
Czytaj dalej „Si vis pacem para bellum”Enderowi uciekł piątek z kalendarza.
Dla ludzi, którzy przez całe życie obcowali z psem czy szympansem bonobo, moje refleksje będą nad wyraz banalne. Mnie zamiast psa do bloku rodzice kupili stadko gupików, babcia na wsi trzymała psa na łańcuchu więc wyrosłem w prawdziwie katolickiej wizji świata: człowiek to człowiek a zwierzę to zwierzę. A tu bach. Enderowi uciekł piątek z kalendarza. Czytaj dalej „Enderowi uciekł piątek z kalendarza.”