Czapka z pawich piór – Ludowa historia Polski, Adam Leszczyński.

„Wesele” Wyspiańskiego, jak pamiętamy, to dramat o nieudanej próbie organizacji powstania narodowego. Jedną z przyczyn fiaska jest to, że Jasiek pochyla się nad czapką z pawich piór i gubi złoty róg, który, upraszając symbolikę dramatu, miał dać sygnał do powstania. Czapka jest symbolem dóbr materialnych, jakie chłopi przedkładają nad wolność narodową. Marazm inteligencji to jedna przyczyna klęski sprawy narodowej, drugą jest oczywiście pazerność chłopów. Z grubsza takie właśnie, moim zdaniem, skrajnie krzywdzące chłopów przesłanie, niesie nasz największy dramat narodowy, wtłaczany w umysły naszej młodzieży. Zamyka ją w tej samej inteligenckiej bańce, w której tkwił Wyspiański, bez szans na bardziej obiektywne spojrzenie na historię i teraźniejszość Polski.

Czytaj dalej „Czapka z pawich piór – Ludowa historia Polski, Adam Leszczyński.”

Październikowa Krutynia.

„W dół od Wojnowa, po minięciu Starej Ukty, położonej o trzy kilometry niżej, zaczyna się partja, którą niemieckie przewodniki określają jako mniej piękną” pisze Wańkowicz w „Na tropach Smętka”. W krótkie październikowe dni nie zdołaliśmy dotrzeć do tego brzydszego fragmentu. Już po wypłynięciu z krutyńskiego rezerwatu, znacznie wcześniej niż zakładały stare przewodniki, można się było się zdecydowanie mniej pięknym, a tak naprawdę zwyczajnie brzydkim odcinkiem napawać do woli.

Czytaj dalej „Październikowa Krutynia.”

Wolna wola

Fresk wygnanie z rajuZostaliśmy wygnani z raju, bo Ewa pozwoliła sobie na zbyt dużo wolnej woli.  Zeżarła jabłko, jabłko, którego zeżreć jej nie było wolno. Jagna  folgowała sobie z wolną wolą do czasu, aż zaczęła przeginać z Jasiem. Nic dziwnego, że koledzy Jasia tak dziś wkurzają się dziś na gender i tęczę, wiedzą, jak wiedział  Fiodor Michajłowicz, jakim problem jest wolna wola i jak to się paskudnie kończy, zupełnie tak jak już współczesna praktycznie historia ćpuna i weterana z Iraku, opisana w  „Świeżym” Nico Walkera. Czytaj dalej „Wolna wola”

O Mazurach jakich (chyba) nie znacie.

O Panasie dowiedziałem się później. Najpierw usłyszałem o tym jak mały Heini o mały włos nie został rozjechany w oblężonym Königsbergu. Wyruszył zobaczyć rannych żołnierzy,  ale do nich nie dotarł. Zamurowały go wcześniej jęki, które usłyszał już z ulicy. Wyobraziłem sobie 5 letniego chłopca, który stoi porażony tymi dźwiękami. W ostatniej chwili zabiera go ktoś sprzed pędzącej, wojskowej ciężarówki.

Z tej opowieści zapamiętałem jeszcze marsz po zamarzniętym Zalewie Wiślanym. Z przodu furmanek wypędzonych, szli ludzie z drągami, badając lód tu i ówdzie zbyt cienki na zamarzniętych śladach po rosyjskich bombach. Wypędzonych, bo nikt ich nie pytał, czy chcą uciekać z domów nad Jeziorem Dobskim.

Czytaj dalej „O Mazurach jakich (chyba) nie znacie.”

Enderowi uciekł piątek z kalendarza.

Dla ludzi, którzy przez całe życie obcowali z psem czy szympansem bonobo, moje refleksje będą nad wyraz banalne. Mnie zamiast psa do bloku rodzice kupili stadko gupików, babcia na wsi trzymała psa na łańcuchu więc wyrosłem w prawdziwie katolickiej wizji świata: człowiek to człowiek a zwierzę to zwierzę. A tu bach. Enderowi uciekł piątek z kalendarza. Czytaj dalej „Enderowi uciekł piątek z kalendarza.”

Jak Prus nie został leśnikiem.

Prus, śledztwo biograficzne, Monika Piątkowska.

Wczoraj wieczorem prywatna korporacja wystrzeliła ludzi na orbitę. Inna prywatna korporacja zna nas lepiej niż my sami. Wie, kiedy będziemy mieli dziecko, zanim powie nam to własną żona. Kataloguje nasze wspomnienia i dzieli się nimi z nami kiedy jej przyjdzie na to ochota. Żyjemy w czasach o których jeszcze niedawno można było tylko czytać w lepszych lub gorszych powieściach SF.

Czytaj dalej „Jak Prus nie został leśnikiem.”

Pazerność popłaca!

Chór Zapomnianych Głosów, Remigiusz MrózOdkąd pamiętam dostawałem w prezencie książki. Mam schowanego „Króla Niespałka” z dedykacją „wzorowemu uczniowi kl. IB” i „Żołnierzyka” Goszczurnego, którego w wieku ośmiu lat dostałem od rodziców z wykaligrafowaną przez mamę dedykacją. Zmyliło ich trochę zdrobnienie w tytule i bajkowa okładka, książka o perypetiach młodego żołnierza, zdecydowanie nie była adresowana dla dzieci. Małą paczkę z „Chórem zapomnianych głosów” Remigiusza Mroza znalazłem na oknie. Listonosz nie zdołał jej upchać w skrzynce na listy.

Czytaj dalej „Pazerność popłaca!”