Dostałem smartfona, w którym nie dość, że można zainstalować więcej niż trzy aplikacje (tak miałem do tej pory) ale jeszcze aparat ma specjalną funkcję do robienia zdjęć właśnie jedzonych posiłków, więc korzystam. Podobno jedzenie śledzi pod wódkę
(aż takim tradycjonalistą nie jestem) jest echem tego, że większość Polaków spędzała, jeszcze nie tak dawno temu, wolny czas w folwarcznych karczmach. Przepijali tam nędzne oszczędności, wódką wyprodukowaną z pańskiego zboża, pochodzącego z pola, które pod przymusem i za darmo uprawiali (niemal perpetuum mobile). Zakąską, tanią jak barszcz, były właśnie śledzie. Wyobraźcie sobie jak nieprzebrane musiały być ich bałtyckie stada, jeśli stać na nie było mazowieckiego, pańszczyźnianego chłopa… ps: nic innego rano w lodówce nie było…