Nie bywam zbyt często w teatrze, więc z tym większą przyjemnością obejrzałem „Płatonowa” w Teatrze Starym. Przy okazji mogłem naocznie sprawdzić medialne doniesienia o tym, że teatr szarga świętości, otóż szarga, w dodatku rękoma rosyjskiego reżysera…
Płatonowa oglądałem kiedyś w Teatrze Telewizji, nie jestem pewien nawet czy wszystko zrozumiałem. Ta debiutancka sztuka Czechowa rozgrywa się w szaleńczym tempie: dialogi płyną bardzo wartkim strumieniem. Generalnie to mocna rzecz o miłości i zdradzie. Klasyka klasyki, grana w teatrach całego świata miliony razy.
Reżyser (Konstantin Bogomołow) jak próbuję interpretować w oparciu o wywiad dotyczący innej sztuki, wykoncypował, że cała historia jest niejako śniona przez poszczególnych aktorów. Jakoś to tłumaczy karkołomny pomysł, grania przez kobiety ról męskich i na odwrót, w dodatku zupełnie bez żadnych przebieranek. W rezultacie Anna Dymna gra np. syna Iwana Terleckiego, Nikołaja… Z kolei samego ojca – Iwana, gra młodziutka i bardzo dziewczęca (nie bójmy się powiedzieć – śliczna) Jaśmina Polak. Do postaci żeńskich aktorzy dobrani są co najmniej równie ciekawie. Jednym słowem gender na całego. Do tego, aktorzy dystansują się od znacznej części swoich ról – recytując je zupełnie mechanicznie.
W efekcie w najmniej odpowiednich momentach, było nie było dramatu, pojawia się nieuchronny komizm – szarga się okropnie świętości rosyjskiej (światowej właściwie) literatury…
Cały ryzykowny zabieg zdecydowanie wychodzi jednak obronną ręką: pojawia się jakiś przedziwny palimpsest gdzie spod grubej warstwy zgrywy, przebija ciężki dramat czechowskiego geniuszu. Może publiczność widziała to podobnie, może zupełnie inaczej, ale oklasków było co nie miara, pojawił się nawet w ukłonach sam reżyser.
Na krakowskim plakacie: Anna Radwan-Gancarczyk jako Michaił Płatonow i Ewa Kaim jako Abraham Wiengierowicz (elfie uszy nie są przypadkowe…).
To już nie starcza tańczącego niedźwiedzia na jarmarku pokazać?
Się zużył, niedżwiedź, znaczy się. Trzeba nowych podniet 🙂