Gdy zapraszam do domu gości, wiem, że czeka mnie przeprawa z Anną. Okazuje się raptem, że mamy w domu bałagan i trzeba posprzątać. Na nic prośby i tłumaczenia, że jesteśmy dorośli i na cóż ta hipokryzja, możemy sobie przed najbliższymi znajomymi na delikatny bałagan pozwolić. Okazuje się, że nie możemy. Wyjściem pewnie byłby pokój gościnny jak u sąsiadów Ukraińców który pamiętam z dzieciństwa na Mazurach: zupełnie nieużywany, ze stołem nakrytym śnieżnobiałym obrusem i piramidą puchatych, starannie ułożonych poduszek.
Zachęcony hasłem “Lasy Państwowe – zapraszamy” w wakacje wziąłem dziadka, syna, kocyk i jajka na twardo, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy odwiedzić las i jezioro gdzie niegdyś uczyłem się pływać. Nie pomyślałem, niestety, by zaopatrzyć się w worek na śmieci i rękawiczki. Okazały się niezbędne by przywrócić dziewictwo mazurskiej przyrodzie i wypoczywać bez przeszkód, nie napotykając się co i rusz na walające się papierki, kubki po jogurtach i coca – coli. Wracając, tłumaczyłem się ojcu: starą leśniczówkę która przez lata tkwiła nad jeziorem zlikwidowano w ramach oszczędności. Z nowej leśniczy ma pewnie daleko, to i posprzątać nie zdążył, normalna sprawa.
Z Mazur pojechaliśmy nad morze. Za leśny parking zapłaciliśmy 10 zł i obładowani wiaderkami, dmuchanymi materacami i łopatkami do budowy zamków z piasku ruszyliśmy na plażę. Droga przyjemna, ptaki śpiewają. Na końcu lasu stał słupek z betonu wyznaczający granicę leśnych włości. Wielkie “LP” ledwo widoczne było spod śmieci. Cóż się dziwisz – baranie, rzekłem sobie w duchu, w swoim nadleśnictwie sam walczyłeś jak lew, żeby zamiast śmietników, tabliczki gdzie się da utykać, z grzecznym napisem “Drogi Turysto – zabierz swoje śmieci ze sobą”, bo tak cię pani przedszkolanka na leśnym spacerze uczyła.
Paradny pokój ze stertą poduszek z mojego dzieciństwa. to dziś zupełny przeżytek, do zobaczenia dzisiaj tylko w skansenie. Z dawnych, rodzinnych opowieści zapamiętałem dłoń w białej rękawiczce, zmorę szeregowych, która badała czystość zakamarków ułańskiego konia. Dziś podobne, mrożące krew w żyłach testy robi medialna “perfekcyjna pani domu” sprawdzająca zakamarki domów, zgłoszonych na ochotnika (!) przez ich gospodarzy.
Czystość naszych lasów pewnie jest lepsza niż domów do których zapraszają białą rękawiczkę, lecz daleko im do perfekcji ułańskiego wierzchowca.
Kampania “Lasy Państwowe – zapraszamy” okazała się sukcesem. Polubili ją chyba zarówno leśnicy jak i ich goście. Do pełni szczęścia brak mi jednak wielkich leśnych porządków, jakie w naszym domu przy takiej okazji zarządza moja żona. Otwartego przyznania się, że my, leśnicy mamy z nimi problem. Narzekanie na turystów – brudasów, ogólną bezsilność i brak funduszy wykrwawia nasz autorytet. Może czas wezwać fachowców od śmieci, turystyki, by pomogli ocenić skalę śmieciowego problemu, podsunąć rozwiązania ? Powiedzmy jasno: śmieci w lesie będą. Weźmy przykład z gmin i przyznajmy – śmieci to nasz problem. I weźmy się za niego z całą siłą: z workami, rękawiczkami, kamerami, bloczkami mandatowymi i mediami które to wszystko nagłośnią.
Nieco poprawiony tekst pojawił się w wewnątrz – zakładowym Głosie Lasu nr 10-2013