Witold Gadomski bije na alarm w tekście Czarne płuca Europy (Gazeta Wyborcza 14-15 lipca 2012). Alarm podnosi rzecz jasna słusznie, na ołtarzu jasności przekazu niestety poświęca fakty.
Znany publicysta pisze: „Jeśli drzewa są palone w elektrowaniach, to emisja dwutlenku węgla rośnie podwójnie – bo las zamiast absorbować dwutlenek węgla, jest na niego przerabiany. ” Wielka łapa kombajnu (harwestera) o której pisze wcześniej, owszem powala zdrowe drzewa w polskich lasach. Ale po pierwsze: te drzewa właśnie powoli przestawały pochłaniać dwutlenek węgla – bo przestawały rosnąć. Lada chwila zaczęły by go uwalniać do atmosfery w wyniku procesów rozpadu drewna z ich pni. Po drugie: leśnicy w miejsce jednego wyciętego drzewa posadzą około 10 młodych drzewek, które rosnąć zaczną pochłaniać dwutlenek węgla i produkować tlen. Publicysta niestety mija się więc z prawdą – bilans wychodzi z grubsza na zero, bo las nie przestaje istnieć !
Nasi dziadkowie palili drewnem od zawsze. Dzisiaj mieszkańcy wsi oraz właściciele kominków czynią tak nadal. Nigdy nie przyszło im do głowy, że robią coś złego… Od lat palono drewno, które do niczego innego się nie nadawało – częściowo spróchniałe, lub zbyt cienkie by dało się z niego zbudować coś trwałego, jak stół czy dom. Wrzucenie do pieca takiego drewna lub (o zgrozo !) ziarna na chleb było nie do pomyślenia – było grzechem. Być może taka postawa była echem nie aż tak dawnych czasów, gdy nasi przodkowie żyli na tyle blisko z naturą, że modlili się wśród świętych drzew. Traktowali przyrodę jako równą sobie. Brali z niej tylko to, co niezbędne do przetrwania. Z dzisiejszego punktu widzenia ich Bogiem była Bioróżnorodność i zrównoważony rozwój.
Nietknięta toporem Puszcza to maksimum bioróżnorodności. Cała pula martwego drewna wraca do obiegu przyrodniczego. Współczesne pole uprawne to pustynia przyrodnicza. Las gospodarczy w zależności od ilości pozyskiwanego drewna jest domem mniejszej lub większej ilości roślin, grzybów i zwierząt. Im więcej możemy zostawić drzew by zgniły „bezproduktywnie” , w istocie zaś stały się domem dla wielu organizmów tym dla bioróżnorodności lepiej. Dziś lasy w Polsce karmią dwie gęby: rozrośnięty przemysł drzewny i potrzeby opałowe lokalnej, zwykle ubogiej ludności. Bój idzie o to czy mają zacząć karmić trzecią, nienasyconą gębę energetyki. Spalanie drewna użytkowego w wielkich piecach to grzech przeciwko bioróżnorodności, nie zaś przeciwko świętemu Graalowi ograniczenia emisji C02.
Fot. Wojciech Lewandowski.
Uważam Pańskie spostrzeżenia za bardzo trafne. Ciężko jest nie zgodzić się z tym, że nasza przyroda ulega degradacji w wyniku nieprzemyślanej konsumpcji jej dóbr. Gratuluję ciekawego tekstu.
Zdaje sie, że trzecia gęba już zachowuje się jak pisklę kukułki. Sektor energetyczny wyciąga polskie lasy z toni krajowego monopolu na bezkres eropejskiego a nawet globalnego rynku. Nasi sąsiedzi zza Odry osiągneli już poziom 20% energii z OZE, a za 17 lat chca mnieć 50%!! Rząd nasz posłuchał głosu słusznego oburzenia i oto od 2013 roku energia z drewna uzytkowego nie dostanie „zielonego” certyfikatu. ku radości zachodnich koncernów energetycznych, którym unieszkodliwiono na polskim rynku drewna krajowych konkurentów. W Polsce firmy energetyczne konkurują z tartakami i przemysłem meblarskim, w Niemczech z przemysłem spożywczym o dostep do produkcji rolnej – w efekcie o dostep do ziemi. Podobno Pani Kanclerz rozgląda się za lasami, które możnaby wykarczować pod uprawę pszenicy!! To podobno nazywa się społeczna gospodarka rynkowa, której głównym narzedziem jest subwencja………. ale to już polityka, polityka i polityka…