“Primum non nocere” to tekst przysięgi lekarskiej. Jaki mógłby być tekst przysięgi edukatora leśnego? Nie mam pojęcia, ale edukacja leśna, moim zdaniem, powinna opierać się na faktach i edukować o tym jak działa przyroda i jaki mamy na nią wpływ.
Sarna nie jest żoną jelenia, poroże a nie rogi i inne dyrdymały.
Oglądałem zdjęcia zrobione leśnikowi, który odwiedział przedszkole. Jak sądzicie, co uznał, za najważniejszą rzecz do pokazania przedszkolakom? Poroże sarny i jelenia, klupę (duża suwmiarka) oraz taśmę. Wiem, że niektórych leśników irytuje, że mało kto wie, że sarna nie jest żoną jelenia, ale nie jest to najbardziej istotny wątek w leśnej edukacji. Leśnika do przedszkola zaprasza się po to, by opowiedział o swojej pracy.
Nie rozumiem też zamiłowania do chlubienia się pochodzącym z XIX wieku sprzętem. Tak, mierzymy grubość drzew suwmiarką, która nie jest już drewniana jak muzealne eksponaty, używamy też taśmy. Nie ma moim zdaniem w tym niczego nadzwyczajnego. To nudna, nie wymagająca dużego wykształcenia praca. Od lat działa taki pomiar przy pomocy harvestera, czy nawet lidaru wbudowanego w telefon. Sprzęt rodem z XIX, to nie jest to coś, czym specjalnie warto się chwalić. Mierzymy objętość ścinanych drzew, może to być ciekawym pomysłem na leśne zajęcia z matematyki, ale czy to jest sednem naszej pracy? Moim zdaniem nie jest.
Edukacja leśna kłamie?
Siedząc w przedszkolu, można się dowiedzieć od dzieci, co robi leśniczy w lesie. Wiedzą, że: dba o zwierzęta, dokarmia je, dba o przyrodę. Jeśli już ścina drzewa to tylko chore. Zdrowych ścinać nie wolno, bo dają tlen. Problem w tym, że to wszystko są półprawdy które dzieci kiedyś usłyszały od dorosłych. Jeśli zaś ktoś celowo podaje komuś tylko cześć prawdy, zatajając jednocześnie resztę to… kłamie.
Leśnik przy paśniku jest pokazywany w szkolnych podręcznikach, dokarmianiem zwierząt chwalą się też sami leśnicy, Drugiej połowy tej prawdy, czyli zabijania, trudno się doszukać. Dopiero podanie obu części prawdy jest uczciwe, i dzieci bez problemu ją akceptują. Dorośli też, jeśli poczęstujemy ich kotletem z dziczyzny. Gospodarka łowiecka nie jest jednak leśnictwem. Edukatorzy zaś powinni wiedzieć, że skutkuje kosztami ochrony przed zwierzyną, wyższymi niż łączne koszty ochrony przed pożarami i owadami.
Czy leśnik dba o przyrodę?
Sednem leśnictwa, wyrosłego na kryzysie niedoborów drewna rewolucji przemysłowej XVIII wieku jest zapewnienie ciągłości dostaw surowca. Każde wyjęcie z lasu biomasy (drewna) skutkuje zubożeniem nisz ekologicznych wykorzystywanych przez saprofity które to tworzą głównie bogactwo gatunkowe a nie ssaki czy dendroflora. Niektórzy szacują, że z tzw. martwym drewnem związane jest nawet 30 – 50% gatunków lasu. Leśnictwo, swoimi zrębami, cięciami częściowymi nie jest w stanie wygenerować tak zróżnicowanej mozaiki mikrosiedlisk, jaką z reguły generują procesy naturalne. Koszty ponoszone na ochronę przyrody to oczywiście nie tylko koszty ponoszone bezpośrednio, ale warto wiedzieć, że nie są one zbyt wysokie i np. w 2020 r. wynosiły niecałe 12% kosztów ochrony lasu przed sarnami i jeleniami.
Drzewa produkują tlen?
Na zajęciach edukacji leśnej, przy informacji o ścinaniu drzew umysł przedszkolaka, wpada w stan paniki: “przecież drzewa produkują tlen!” Następstwa tego są proste: jeśli będziemy ścinać drzewa, udusimy się. Sami jesteśmy sobie winni, w niejednym leśnym folderze chwaliliśmy się tą półprawdą. Jeśli nie chce Wam się szukać źródeł, zapytajcie Sztucznej Inteligencji z wyszukiwarki Microsoftu. Ja zapytałem i dostałem odpowiedź, z odesłaniem do źródeł podawanych przez SI informacji:
Nie, nie umarlibyśmy z braku tlenu, jeśli wycięlibyśmy wszystkie drzewa. Jak już wspomniałem, większość tlenu na Ziemi pochodzi z oceanu, gdzie rośliny morskie i organizmy roślinopodobne produkują go w wyniku fotosyntezy. Drzewa i inne rośliny lądowe odpowiadają za około 30% tlenu w atmosferze. (SI Bing)
Skąd się bierze spróchniałe drewno?
Sądzę, że właśnie „problem tlenu” powoduje, że większość dzieci i dorosłych uważa, że jeśli w ogóle, to drzewa można ścinać “tylko chore”, lub: “tylko te zagrażające naszemu życiu”. W takim momencie wyciągam nie klupę, ale kawałek spróchniałego drewna. Co ciekawe większość dzieci, ale też dorosłych, nigdy nie miała go w ręku. Nic dziwnego, większość naszych lasów, to lasy gospodarcze, a w takim lesie mamy ok. 1-2 martwe drzewa na 1 ha. Czując takie “drewno” w ręku, łatwiej się przekonać, że potrzebujemy wszyscy drewna raczej ze zdrowych drzew, a chore czasem lepiej zostawić dzięciołom (lub stawonogom).
Większość dzieci i i nauczycielek odwiedzających LOB Marszewo, nie ma pojęcia skąd się bierze spróchniałe drewno. Wiedzą, zaś, że huby to pasożyty drzew, co jest półprawdą, bo huby z powodzeniem mogą rosnąć również na martwych drzewach. Ta atrakcyjna półprawda (organizm zjadający żywcem inny organizm) przesłania jednak istotniejszą wiedzę o roli grzybów w obiegu węgla przyrodzie – który podana w formie skomplikowanego diagramu nie zostaje w niczyjej pamięci. Podczas zajęć porównuję spróchniałe drewno do “kupy” grzyba. Tym bowiem jest w istocie – odpadowym produktem procesu (zewnętrznego!) trawienia drewna przez tkankę grzyba. Sądzę że to porównanie jest prawdziwe i obrazowe i interesujące nie tylko dla dzieci.
Edukacja leśna o tym, jak funkcjonuje przyroda i jak to funkcjonowanie zaburzamy?
Co Waszym zdaniem przysięgałby edukator leśny? Moim zdaniem na początek: mówić prawdę, budzić emocje i zainteresowanie. Uczyć o tym jak funkcjonuje przyroda, a nie o nieistotnych szczegółach jak rogi sarny i sposób pomiaru grubości drzew.
Witold Ciechanowicz