Moim zdaniem kluczem do komfortu jest dobry sen. Może mam pewne urazy z harcerskich czasów. Na rajdach nie nosiliśmy ze sobą dmuchanych gumowych materacy. Plecaki i tak miały po 20 kg, karimat jeszcze nie było. Spaliśmy zawsze na gołej podłodze namiotu i raczej marzłem. W końcu mama, przy pomocy koca w kratę, ociepliła mi mój harcerski śpiwór w kształcie prostokąta o pięknym odcieniu khaki. Tak wyposażony pojechałem na wiosenny rajd. W rezultacie pamiętam długi poranek, gdy spać nie dawał mi stukot własnych zębów. Gdy w końcu wstałem, z trudem próbowałem ogrzać się przy wątłym ognisku. Wokół bielał szron i wiał zimny wiatr, obozowaliśmy na wysuniętym w jezioro cyplu, jak to na Mazurach: kwiecień plecień wciąż przeplata, trochę zimy trochę lata.
Dziś oczywiście mamy globalne ocieplenie, ale wciąż, zwłaszcza w nocy, bywa chłodno. Średnia temperatura w nocy dla Polski to 1 stopień w kwietniu, 5 w maju i raptem 9 w sierpniu, co oznacza oczywiście, że może być chłodniej i temperatura może spaść parę stopni poniżej zera. Według nieco nieaktualnych źródeł Wikipedii, przymrozku nie musimy się w Polsce obawiać od 12 czerwca do 3 września. Jeśli planujecie zakup śpiwora i używanie go w Polce pod namiotem, warto wziąć te dane pod uwagę. Na śpiworze znajdziecie zwykle zakres temperatur, do jakich śpiwór jest przeznaczony, zwykle jest to temperatura komfortu, limitu i ew. ekstremalna. Moim zdaniem, przy zakupie warto brać pod uwagę wyłącznie tę pierwszą wartość i nie sugerować się lusterkiem Wenery, które np. przy temperaturze tej podaje Małachowski. W rezultacie zlinkowany śpiwór o wypełnieniu puchowym 600 gram ma komfort -4 stopnie, a model Cumulusa o identycznej wadze wypełnienia, podaje temperaturę komfortu – 6 stopni. Oczywiście to komfort przy szczelnie zaciągniętym kapturze śpiwora, listwie termicznej wokół szyi i bieliźnie termicznej na grzbiecie. Cumulus swój śpiwór opisuje jako gwarantujący komfort na wyprawach wczesnowiosennych i późnojesiennych i są to, moim zdaniem, świetne śpiwory, których będziecie mogli używać przez cały rok. W gorące czerwcowe noce, najwyżej przykryjecie rozpiętym śpiworem jedną nogę. Jeśli zaś nie będziecie spodziewać się przymrozków, z powodzeniem dacie radę spać w nich na golasa, co daje największy komfort i co rekomenduje stara szkoła spania w śpiworze. W chłodniejsze noce zawsze warto założyć czapkę. Czy da się taniej? Oczywiście da się, można po prostu marznąć. Można też próbować zakładać na siebie wszystko, co ma się w plecaku (co rekomenduje przywołany w moim wcześniejszym wpisie guru). Z własnego doświadczenia wiem, że komfort spania wtedy mocno spada. Do spania w ubraniu można się zapewne przyzwyczaić, a przy dużym dziennym wysiłku pewnie przestaje się takie drobnostki zauważać. Tyle, że to umiarkowanie działa, zwłaszcza, jeśli pakujemy się do śpiwora w ubraniu w którym chodziliśmy cały dzień (zawsze będzie nieco wilgotne). Jeśli temperatura wyraźnie różni się od tej podanej jako komfort, zwykle marzniemy nad ranem i tyle.
Decyzję o zakupie porządnego śpiwora podjąłem po majówkowym spływie, byliśmy we dwójkę z moim może 12 letnim synem i małym terierem szkockim. W nocy z trudem powstrzymywałem się, by nie przełożyć Bolka (psa) na własny śpiwór, widząc, jaką jest skuteczną grzałką i jak smacznie dzięki temu śpi mój syn ubrany w kurtkę i zapakowany w mój stary, sfatygowany pajakowy śpiwór. O wyborze marki i puchu zdecydowała rozmowa ze znajomym alpinistą: „bierz małacha, to zakup na całe życie”. Śpiwory polskich producentów (warto wspomnieć o Robertsie) są naprawdę świetne, tu nie ma żadnych wątpliwości. W domu mamy trzy śpiwory: Małachowskiego, Cumulusa i (wybaczcie) chińskiego Naturehike (chyba zbliżony model). Niestety przy dużych promocjach, których trzeba wypatrywać, chińskie produkty (bezpośredni import z np. AliExpress), są bardzo wyraźnie tańsze od polskich. Śpiwór Naturehike prezentuje się doskonale. Trudno ocenić jego jakość bo nie do końca mam z czym go porównać. Ze sprowadzeniem mojego egzemplarza były duże opóźnienia, cały czas jednak mogłem zażądać zwrotu gotówki (z doświadczeń znajomych, wiem, że to doskonale działa).
Można też kupić śpiwór syntetyczny. Ceny są znacząco, naprawdę znacząco mniejsze. Śpiwory te bez wątpienia są też bardziej odporne, mniej delikatne niż puchowe. Na tle puchowych są po prostu tanie. Mają też zaletę: nie boją się tak wody jak puch. Śpiwory puchowe mają też tu różne zabezpieczenia i nigdy z wilgocią w swoim puchowym śpiworze nie miałem problemu. Mają jedną bardzo, bardzo poważną wadę. Po zwinięciu są wielkie. Okropnie wielkie na tle puchowych. Zerknijcie na ten śpiwór, renomowanego producenta o podobnym komforcie jak poprzednie, jest niemal dwa razy cięższy od puchówki i bez porównania większy. Moim zdaniem to praktycznie dyskwalifikuje je do długodystansowych wędrówek z plecakiem. Na spływy, jeśli chcecie zaoszczędzić, da się wspaniale z nich korzystać. Zwłaszcza w kanadach jest mnóstwo miejsca.
Ważna uwaga: warto pamiętać, by do śpiwora nie włazić zziębniętym (dalej będzie nam zimno) Zawsze warto najpierw się rozgrzać (nie piszę o alkoholu). Pamiętajmy o właściwym nawodnieniu i pełnym żołądku. Puchowemu śpiworowi po wyjęciu z worka kompresyjnego trzeba dać chwilę, by się rozprężył, można też go lekko wytrzepać, by puch nabrał sprężystości. Jeśli śpimy zwłaszcza w małym namiocie, należy uważać, by nie przyciskać materiału sypialni do tropiku, bo będzie mokra. Łatwo taki efekt uzyskać, gdy „przytulimy” się do ścianki namiotu bokiem lub stopami, jest wtedy spore ryzyko, że zmoczymy sobie śpiwór, który, zwłaszcza puchowy, przestanie wtedy działać. Ja staram się zwykle w takich przypadkach odseparować swoimi rzeczami od ścianek. Po spaniu śpiwór zawsze będzie w środku minimalnie wilgotny. Warto wygospodarować chwilę, by się rano przewietrzył, najlepiej na słońcu.
Przez całe lata pod śpiwór używałem karimaty. Mam nawet „oryginalną” Karrimora – to od tej marki wzięła się właśnie nazwa maty do spania. Po pewnej przerwie, gdy miałem chyba około czterdziestki, spanie na karimacie wydało mi się niekomfortowe. Było mi po prostu twardo. Wcześniej w ogóle tego nie zauważałem. Pierwsza „samopompująca” mata do spania była absolutną rewolucją: spało się na niej jak na łóżku. Dziś używamy samopomp Thermarest i są w porównaniu z bardziej budżetowym modelem sklepu Detahlon zupełnie bezawaryjne i wyraźnie mniejsze. Zwinięta mata samopompująca jest dwa razy, mniej więcej, mniejsza od standardowej karimiaty (jest krótsza o połowę). Trzeba zwijać je bardzo starannie i dwa razy. Zwijamy raz z otwartym zaworem starannie wyciskając powietrze, później drugi raz, złożoną na pół z zamkniętym zaworem.
Nowszym wynalazkiem są super lekkie materace. Warto jednak zwrócić uwagę na ich izolujące właściwości. Izolacyjność maty określa tzw. współczynnik R. Nawet najcieplejszy śpiwór nie izoluje od podłoża (bo jest ściśnięty!). Z tego powodu wśród wielbicieli lekkości, ale też hamaków cieszą się połówki śpiworów (quilty), bo po co nosić kawał śpiwora, który i tak przygnieciemy własnym ciałem? W zimniejszych porach roku wspaniale sprawdzał mi się skrawek karimaty zwany poddupnikiem, dziś coś takiego można kupić jako siedzisko lub matę.
Podobnie jak samopompy, zwija się również poduszki (te Naturehike są niemal dwa razy tańsze od australijskich Sea To Summit i bardzo miłe w dotyku). Jeszcze kilkanaście lat temu poduszkę na biwaku uważałbym za szaleństwo. Z powodzeniem za poduszkę służył mi starannie ułożony wełniany sweter. Nessmuk, XIX wieczny prekursor indywidualnej (taniej) turystyki kwalifikowanej, w swojej „Sztuce leśnego obozowania” polecał, jeśli dobrze pamiętam, jedwabną poszewkę, którą należało napychać przed noclegiem suchymi liśćmi lub ubraniami. Nessmuk uważany jest również za prekursora bushcraftu, jednak mam wrażenie, że był przede wszystkim wyznawcą komfortowego spędzania czasu w dziczy i nie wahał się przed stosowaniem najnowocześniejszych, jak na owe czasy, rozwiązań technicznych.
Bierzcie więc z Nessmuka przykład i pamiętajcie o porzekadle lorda Roberta Baden-Powella, twórcy skautingu: „Każdy osioł potrafi być dobrym skautem podczas pogody.
A co jeśli planujemy wyprawę wczesną wiosną, późną jesienią, lub po prostu zimą? Rozwiązaniem może być namiot z własnym kominkiem - kozą
Super tekst 🙂
Wpis idealny akurat teraz na sezon wakacyjny. Do nspania w namiocie z pewnością trzeba się bardzo dobrze przygotować. Ja wożę nawet z sobą wełniany koc, który idealnie reguluje moją temperaturę ciała gdy pod nim śpię.