Klimaks

„Las bywa zdradliwy. Mnie zabrał żonę i dwoje dzieci, a potem drugą żonę i syna. Ostatnio znowu bardzo mnie skrzywdził, a jak to uczynił, kiedyś ci opowiem. Trzy są bowiem niezmożone leśne siły: biocenoza, ekosystem i klimaks leśny. A ludzie? Leśni ludzie? – spytał Józwa Maryn. – Ludzie wchodzą w skład klimaksu leśnego. Są okrutni, bo las zabrał im dusze. Leśnych ludzi strzeż się najbardziej.”*

Urszula Zajączkowska, przedstawiana w opisie wystawy „Klimaks” w gdyńskim muzeum emigracji jako botaniczka, skończyła leśnictwo. Las jednak nie zabrał jej duszy, jej pełne poezji prozatorskie miniatury są świetnym uzupełnieniem biocenozy gdyńskiej wystawy na którą składa się jeszcze wystawa fotograficzna „Czekając na śnieg” Katarzyny i Marianny Wąsowskich, prezentacja działalności fundacji „Biodiversitatis” i filmu w reżyserii Macieja Dydyńskiego. Nie zabrakło również żywych roślin tworzących własny klimaks w szklanej skrzyni.

Czy warto zobaczyć „Klimaks”? Moim zdaniem warto odwiedzać nawet sam budynek, bo siedziba dawnego portu pasażerskiego w którym się znajduje, z głową Marszałka w imponującym holu to trochę taka Gdynia w pigułce. Stanowczo polecam wycieczkę tu rowerem: po Gdyni jeździ się fenomenalnie! Plus oczywiście widoki na port i przechodzące za oknem statki – fenomenalne, zwłaszcza z okien niezwykle klimatycznej restauracji na drugim piętrze!

Polska emigracja do Ameryki południowej kojarzyła mi się wyłącznie dotąd z absurdalną próbą przeniesienia kresowych dworków i kuligów do tropików, opisywaną przez Gombowicza w Transatlantyku. Częścią „Klimaksu” jest historia chłopskich raczej emigrantów którzy lądują w środku podzwrotnikowego lasu, bez klasycznych pór roku. Chłopów, którzy próbują utrzymać własny klimaks, uprawiąjąc drzewka Yerba Mate, czy modlą się do czerwonych mrówek, z którymi w żaden sposób nie potrafią sobie poradzić. Z dzisiejszej perspektywy łatwo dostrzec, jak z góry przegrana jest to walka, mimo rozpaczliwych prób: sztucznie posadzone sosny w środku podzwrotnikowego lasu czy wazon pełen chabrów i maków z plastiku to tylko niektóre przykłady. Tytułowe zdjęcie „Czekając na śnieg” kończące wystawę fotograficzną budzi ogromne emocje (uwaga spoiler na końcu!) i jest niezwykle mocnym punktem wystawy.

Mocnym, ale nie mimo fizycznej wielkości chyba nie dominującym. Równie wielkie emocje wzbudziła we mnie opowieść „o drżącym jeziorze”. Opowieść która zapowiada nadejście białych i zagładę klimaksu sprzed nadejścia Francsica Pizzara.

Poetycki film, schowany na końcu wystawy opowiada o storczykach które przetrwały kres permskiego klimaksu. Czy pozostawia nadzieję na nasze, własne przetrwanie w dobie szóstego wymierania? Nie jestem pewien. Nawet po rocznym kursie uczelnianej ekologii zapamiętałem (błędnie!) klimaks jako coś co jest szczytowym i ostatecznym stadium rozwoju biocenoz. Inkowie pewni pewnie tak samo jak my, mieli swoje imperium za coś szczytowego i ostatecznego.

Spoiler:

Emigranci z Polski nie mieli większego pojęcia co ich spotka w Ameryce. Starsza Pani założyła futro po raz pierwszy po wielu, wielu latach tylko do tego zdjęcia.

*oczywiście fragment „Wielkiego Lasu” Nienackiego, który chyba nie aż w takim chyba krzywym zwierciadle przedstawił leśników: wiedział co pisał, bo jego ojciec był nadleśniczym 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *