Echopraksja, Peter Watts

c60549f929877104722e3ceafd3bc286Paul przechodzi próbę gom dżabbar, bo jest nadistotą, obiektem trwającej pokolenia hodowli genetycznej. My nie potrzebujemy skrzynki bólu, by obalić test. Wystarczy pączek na talerzu, czy otwarta aplikacja facebooka. I już nasz homunkulus –  świadome ja, rozwiewa się jak dym, a my nie różnimy się niczym od żaby strzelającej odruchowo językiem w przelatującego nieopodal komara.

Chodzi oczywiście o test na człowieczeństwo,  jakiemu poddała młodego Paula Atrydę matka wielebna (Frank Herbert, Diuna). Rzecz szła o niepoddanie się odruchowi cofnięcia ręki ze skrzynki, która sprawiała wrażenie, że włożona doń ręka płonie żywym ogniem. Bo kto wtedy podejmuje decyzję? Ja czy  odziedziczony po żabie pień mózgu?

Watts Diunę przypomina w post scriptum do samej książki, podobnie jak w Ślepowidzeniu, to ono może stać się źródłem ciekawych inspiracji. To właśnie dzięki przypisom dotarłem po Ślepowidzeniu do „Tunelu Ego” Metzingera, i później, dzięki Łukaszowi, chyba sporo łatwiejszej w lekturze „Od mózgu do umysłu. Jak powstaje nasz wewnętrzny świat” Chrisa Frith’a. Mam wrażenie, że to minimalna lektura, która daje podstawy, by prozę Wattsa jako – tako ogarnąć.

Temat wolnej woli, a raczej jej braku, w Ślepowidzeniu, pierwszym hicie Wattsa był tylko lekko muśnięty. W najnowszej książce to już główny temat. Wskazuje na to sam tytuł. Echopraksja jest bowiem jednym z objawów zespołu Touretta, polegającym na mimowolnym powtarzaniu cudzych ruchów.

Na marginesie mamy kilka nowych pomysłów jak zombie czy dwuizbowcy. Zombie to pomysł na marginesie głównego tematu, wpadli na niego już dawno mnisi buddyjscy, wystarczy zerknąć na klasyczny „Zen w sztuce łucznictwa” Herrigela Eugena. Warunkiem powodzenia czy to walki wręcz czy to strzelania z łuku jest wyłączenie świadomego ja, bo ta nakładka systemowa tylko przeszkadza w tego typu działaniach. Dwuizbowcy to pomysł na łączenie umysłów i religijną ekstazę w służbie nauki, więcej dowiecie się z przypisów.

Książki Wattsa to oczywiście klasyczna w SF ekstrapolacja obecnego stanu nauki w przyszłość, tu o tyle ciekawa, że tworzona nie przez autorów zapatrzonych w technologię, ale przez biologa, który w dodatku opatruje swoje SF kilometrami przypisów do prac naukowych, które go zainspirowały.

Zdjęcie: Paul Atryda (Kyle MacLachlan) i wielebna matka Helena Mohiam ((Sian Phillips), próba Gom Dżabbar, Diuna,  David Lynch, 1984

Wcześniejszy mój  wpis o Ślepowidzeniu.

Jeśli ktoś chciałby przeczytać porządną recenzję kogoś kto w pełni książkę zrozumiał, polecam np.

 

 

 

4 odpowiedzi na “Echopraksja, Peter Watts”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *