Z kobietami mamy problem. Są zbyt silne. To dlatego w niektórych kulturach obcina im się istotne części ciała. My jesteśmy cywilizowani. Swojej pradawnej bogini amputowaliśmy co się dało i zredukowaliśmy ją tylko do do jednej funkcji: rodzicielki Boga.
Dziś nie potrafimy odczytać praktycznie żadnych symboli zaszytych w dziełach dawnych malarzy. Gdy oglądamy „Sąd Ostateczny” Bosha, widzimy tylko fantastyczne figurki, zupełnie nie rozumiemy, że mamy do czynienia z konkretnym przesłaniem, czy wręcz traktatem filozoficznym. Bardzo ciekawie i być może kontrowersyjnie próbuje je odczytać de Waal na marginesie „Bonobo i ateisty”. Równie ślepi jesteśmy na inne symbole, które dla naszych przodków były czytelne, jak dziś dla nas litery alfabetu.
Kapliczki, stojące na skrajach wsi, stoją tam od niepamiętnych czasów. Niegdyś kryły kamienne, czy może drewniane posągi potężnej bogini płodności i urodzajów. Pamiętam kobiece postacie pod taką kapliczką, ich śpiew, niosący się wiosną po polu. W kapliczce ukryty był niewielki, gipsowy posąg kobiety w błękitnej szacie. W sierpniu kobiety czciły ją jako patronkę ziemi i bujnej roślinności.
Griet, która pozuje Johannesowi Vermeerowi (Dziewczyna z perłą, Girl With a Pearl Earring 2003) nosi czepek, który zasłania jej włosy, ale też przysłania twarz. Malarz, żąda, by go zdjęła. Dziewczyna odmawia, wyjaśniając, że swoje włosy może pokazać tylko mężowi. Vermeer daje jej szal, który ma założyć zamiast czepka i podgląda dziewczynę, gdy rozpuszcza swoje długie, brązowe włosy. Scena ma jasny wydźwięk: włosy są niezwykle silnym fetyszem erotycznym. To oczywiste dla wszystkich widzów, którzy raczej nie zastanawiają się, dlaczego tak jest.
Dziś nad figurką kobiety w błękitnej szacie najczęściej znajdziemy jeszcze posążek jej martwego syna. Tylko w Polsce ma on 253 mistycznie zaślubione dziewice. Co ciekawe, od oblubienic Jezusa nie wymaga się zasłaniania włosów jak od zakonnic. One również do końca życia nie będą uprawiać seksu, ale też nigdy nie pokażą swoich włosów, na zawsze ukrytych pod płótnem. Cóż, lepsze to niż los nowo poślubianych i golonych na łyso żon ortodoksyjnych Żydów.
Samsonowi Filistyni obcięli włosy, bo tylko tak mogli pozbawić go nadludzkiej siły. Jagnie, na jej prośbę, pozostawiono długie włosy (1). Skutki wszyscy znamy: przerażająca rozwiązłość zakończona wywózką na gnojowisko. Jagna i tak miała szczęście: u prasłowian wylądowałaby na dnie torfowiska. Kobiece włosy to symbol jej niezwyciężonej siły, oczywiście seksualnej, która tak przeraża mężczyzn, bo nigdy nie da się jej zaspokoić.
Dobrze wychowana kobieta wie, że na ulicy nie można pokazać się z długimi, rozpuszczonymi włosami, tak noszą się co najwyżej bezwstydne hippiski. Dobrze wychowana kobieta nie wie, że jej fryzura to nic innego jak kaganiec nałożony przez patriarchalną społeczność na jej seksualność. Cóż, lepsze to niż klitoridektomia.
(1) Słupecki w „Mitologii w epoce wikingów” podaje, że pojęcie „dziewicy” w tej epoce oznaczało po prostu kobietę niezamężną, swobodnie dysponującą swoją seksualnością. Możemy przypuszczać (potwierdzają to zdaje się źródła), że podobną swobodą cieszyły się młode, wiejskie dziewczęta również w Polsce.
(2) Scena z filmu, włosy Jagny – od Anny B.C.