Echa Holokaustu w fantastyce Lema

Czarny kwadrat na białym tle. Kazimierz Malewicz.

Słuchając w samochodzie, jeszcze przed ustawą IPN, końcówki „Niezwyciężonego” Lema, doznałem olśnienia.   Relacja z wyprawy Rohana w głąb obcoplanetarnego wąwozu, miejsca masakry oddziału, którym dowodził,  i z której jako jedyny ocalał, to nic innego jak kolejne echo pogromu.

Jego fragmenty można sobie zresztą obejrzeć na doskonałej jakości, czarno-białym filmie w gdańskim Muzeum II Wojny Światowej. Cywile zapędzają przechodniów o niearyjskim wyglądzie do opróżniania piwnic lwowskiego więzienia, zapełnionego przez uchodzące NKWD tysiącami nadpalonych i rozkładających się trupów. Tak naprawdę to pretekst do bicia,  potwornych upokorzeń i mordowania Żydów. Niemcy, którzy  zajęli miasto, ograniczają się do filmowania i robienia zdjęć, w końcu jednak przerywają ten krwawy spektakl i wypuszczają ocalonych, wśród których znajduje się również Lem.

To zdarzenie, w sposób realistyczny opisuje prof. Rappaport , bohater „Głosu Pana”, co rozszyfrował Wojciech Orliński w książce „Lem. Życie nie z tej ziemi” i szerzej opisuje w linkowanym wywiadzie.

W „Niezwyciężonym” , wyprawa zwiadowcza dowodzona przez Rohana zapuszcza się w głąb pustynnego wąwozu. Tajemnicza, metaliczna chmura atakuje kolejno członków wyprawy, uszkadzając ich mózgi tak, że w końcu giną, strzelając do siebie lub błąkają się po obcej planecie bezradni niczym niemowlęta.

Rohan, zmanipulowany przez  swego dowódcę, wyrusza ponownie, prowizorycznie zabezpieczony przed atakami chmury w miejsce masakry.  Ma odszukać poległych i sprawdzić, czy nikt nie ocalał.  Realistyczny i drobiazgowy opis tej drugiej wyprawy, moim zdaniem,można odczytać  jako swego rodzaju koszmar senny, echo Holokaustu, który przeżył autor „Niezwyciężonego”.

Rohan schodzi w głąb ziemi, nie wiedząc czy przeżyje i czy uda mu się wydostać na powierzchnię. W wąwozie wszystko jest martwe. Krajobraz przypomina pustynię, nawet to, co można wziąć za roślinność, jest metaliczną martwotą.  Postać, którą bierze z daleka za żywego człowieka, okazuje się jedynie jego martwą atrapą: to uszkodzony i poruszający się bez sensu robot.

Metaliczna chmura, która na Regis III jest jedyna formą życia, szczytowym wytworem ewolucji, jest tak naprawdę martwym tworem.  Rohan przeżywa jej atak.  Wyłania się z niej metaliczny wir, niby macka,  która zbliża się i otacza ciemnością jego twarz i czaszkę.  „Długą chwilę leżał jeszcze bez ruchu, jak martwy. Przeszło mu przez głowę, że to może już. Że może nie będzie wiedział ani kim jest, ani skąd się tu wziął, ani co ma robić i od tej myśli zdjął go taki strach, że raptownie usiadł.”

Czytając ten fragment łatwo wyobrazić sobie samego Lema we własnym łóżku, z trudem łapiącego oddech, wybudzonego z kolejnego koszmaru.

Rohan  podczas poszukiwań ma problemy z maską tlenową, dusi się. Zyskuje kilka godzin oddechu dzięki butli znalezionej przy zmarłym towarzyszu, wytropionym po śladach krwi. Znajduje jeszcze kilka ciał, ale nikogo żywego. Udaje mu się wreszcie uciec  na powrót do społeczności świata żywych. W książce jest ona symbolizowana przez ziemski statek kosmiczny, wznoszącą się wysoko ponad horyzont rakietę.  Po druzgocącej klęsce w wojnie z metaliczną chmurą, jej miano „Niezwyciężony” jest jawnym szyderstwem.

PS: nie chciałem wrzucać wstrząsających zdjęć z pogromu, które łatwo można znaleźć w necie, to byłaby okropna pornografia. Zamiast tego przyszedł mi do głowy ten obraz.  Okazało się,  zresztą, że też coś ukrywa:  „Co chciał ukryć Malewicz pod „Czarnym kwadratem”? Eksperci znaleźli dwa obrazy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *