Pamiętam grupę rosyjskojęzycznych turystów w charakterystycznych, drelichowych, brązowych strojach. Było to głęboko w górach Krymu. Jeden z nich miał stary plecak z epoki sprzed stelaży, ewidentnie wypchany ziemniakami i dużymi konserwami oraz wielki, osmalony kociołek. Dla nas była to zupełna egzotyka. Mieliśmy kurtki z membranami, nowoczesne plecaki bez stelaża, polary, do jedzenia lekkie kabanosy i chińskie zupy yum yum, tylko kociołek mieliśmy taki sam, tylko mniejszy. Dziś wśród tzw. bushcraftowców niezwykle modne stały się z powrotem praktycznie identyczne kurtki z grubej bawełny. Trzeba w nie pracowicie wprasowywać żelazkiem specjalny wosk, by stały się odporne na deszcz. Skandynawska firma ze sprzętem turystycznym oferuje takie oldskulowe kurtki za hmmm spore pieniądze. Jeśli o stroje chodzi, mi się sprawdzają akurat nieco bardziej współczesne rozwiązania, ale w terenie nadal gotuję raczej na niewielkim ognisku, niżej napiszę, jak się do tego zabrać, by robić to w miarę skutecznie.
Czytaj dalej „Zażyj oldskulu na biwaku.”Kluczem do komfortu jest dobry sen. Czyli o śpiworach i okolicach słów kilka.
Moim zdaniem kluczem do komfortu jest dobry sen. Może mam pewne urazy z harcerskich czasów. Na rajdach nie nosiliśmy ze sobą dmuchanych gumowych materacy. Plecaki i tak miały po 20 kg, karimat jeszcze nie było. Spaliśmy zawsze na gołej podłodze namiotu i raczej marzłem. W końcu mama, przy pomocy koca w kratę, ociepliła mi mój harcerski śpiwór w kształcie prostokąta o pięknym odcieniu khaki. Tak wyposażony pojechałem na wiosenny rajd. W rezultacie pamiętam długi poranek, gdy spać nie dawał mi stukot własnych zębów. Gdy w końcu wstałem, z trudem próbowałem ogrzać się przy wątłym ognisku. Wokół bielał szron i wiał zimny wiatr, obozowaliśmy na wysuniętym w jezioro cyplu, jak to na Mazurach: kwiecień plecień wciąż przeplata, trochę zimy trochę lata.
Czytaj dalej „Kluczem do komfortu jest dobry sen. Czyli o śpiworach i okolicach słów kilka.”Mierz siły na zamiary, czyli jak się przygotować na wypad do dziczy.
Niknące w oddali plecy towarzyszy, gdy tobie plączą się ze zmęczenia, długie narty w zmrożonym śniegu, to paskudne uczucie. Na narciarskich wędrówkach po zamarzniętym na kość mazurskim polu i lesie, spędzaliśmy z moją siostrą i ojcem całe dnie. To od niego nauczyliśmy się, że tempo marszu zawsze należy dostosować do najsłabszego członka drużyny. Dotyczy to też ekwipunku. Kiepska to wyprawa, jeśli sam śpisz komfortowo rozebrany w ciepłym śpiworze, a obok ledwo mogąca się ruszać, ubrana we wszystko co miała, koleżanka usiłuje przykryć ostatnią kurtką marznące obok dziecko.
Czytaj dalej „Mierz siły na zamiary, czyli jak się przygotować na wypad do dziczy.”