To ciekawe zjawisko psychiczne: gdy ludzie umierają daleko, gdzieś w Afryce, mamy to praktycznie w nosie. O II wojnie kongijskiej, określanej też jako afrykańska wojna światowa pewnie w Polsce mało kto słyszał, a był to najkrwawszy konflikt zbrojny po II wojnie światowej, w który zaangażowany było 8 krajow i pochłonął ponad 5 mln ofiar.
Zupełnie inaczej ma się sprawa, gdy ludzie mrą z zimna i wycieńczenia w lesie obok domu, obok którego siedziałeś przedwczoraj na werandzie i popijałeś piwo. Później będziesz popijał ciepłą herbatkę już we własnym domu, rozkoszując się ciepłem płynącym z kaloryferów, a ci ludzie nadal będą próbowali przedrzeć się przez zimny i mokry las, zupełnie im obcy i wrogi. Herbatka raczej nie wystarczy, możesz ewentualnie próbować zapchać swój dyskomfort pękatym workiem z niepotrzebnymi kurtkami, które wyślesz ludziom, którzy narażając własną skórę, dostarczą je potrzebującym.
Zostaje więc eskapizm. Polecam oczywiście filmową adaptację „Diuny” Franka Herberta, Za stosunkowo niewielkie pieniądze, wylądujecie na zupełnie innych planetach. Skazani będziecie raczej wyłącznie na eskapizm, bo raczej nie podejrzewam, by ktoś nieczytający książki i bombardowany na seansie epickimi obrazami i muzyką zdołał wyłapać wątki, które mogą odnosić się do naszego dziś. Może jednak?
Pierwszy, który nasuwa się wprost to, że zasoby, w tym wypadku Diuny, przyprawa, melanż – są wszystkim. Co ciekawe, wcale nie jak sądziłem Liu Cixin, ze swoim bestsellerowym „Problemem Trzech Ciał” był tu pierwszy, ale zdecydowanie wcześniejsza o półwiecze książka Herberta. Chińczyk ze swoją wizją, że państwa (w jego trylogii mowa jest oczywiście dla kamuflażu o cywilizacjach kosmicznych) nie mogą pokojowo współistnieć ze względu na ograniczoność zasobów wydawał mi się jakoś nowatorski, ale przecież „Diuna” mówi dokładnie o tym samym.
Drugi wątek to to, że żyjemy na maleńkiej planecie, z mgiełką niezwykle kruchej atmosfery i zamkniętym w nim jeszcze bardziej kruchym ekosystem. Chroniący się na Diunie uchodźcy (Fremeni są kosmicznym uchodźcami, którzy schronili się na tej planecie pokolenia temu), marzą o terraformowaniu Arrakis nie myśląc, o tym, jak katastrofalne skutki będzie to miało dla pierwotnego ekosystemu planety. Na Ziemi idziemy raźnym krokiem ku zmianie zielonej i mokrej Ziemi niczym rodzinny Kaladan Paula, w stronę pustynnej Diuny – Arrakis. Co ciekawe, scenarzysta filmu ocenzurował nieco książkę. W skrajnych temperaturach Arrakis fitrfraki, które tak naprawdę były rodzajem skafandrów kosmicznych do noszenia poza jaskiniami siczy, odzyskiwały wodę nie tylko z potu, ale ze wszystkiego, z czego wodę da się odzyskać. Jak znalazł na planecie, którą będziemy mieli po katastrofie klimatycznej.
Trzeci wątek to rola kobiet. Gdzieś w sieci przeczytałem, że „Diuna” to paskudnie patrachalna książka. Zarzut wydał mi się absurdalny wobec książki sprzed 50 lat, opisującej feudualne społeczności, w szczególności pustynne, których ziemskie odpowiedniki raczej nie słyną z zaawansowanego feminizmu.
Co ciekawe międzyplanetarną polityką uniwersum „Diuny” trzęsie żeński „zakon” będący raczej odpowiednikiem współczesnego kościoła katolickiego, tyle że o porównywalnym raczej do średniowiecza poziomie władzy i dodatku prowadzący w tajemnicy przed wszystkimi program hodowli nadczłowieka (a w zasadzie naddziewczynki), który ma zapewnić mu już zupełną hegemonię.
Co ciekawe w kluczowej scenie „badania człowieczeństwa” Paula, przy pomocy Pudełka Bólu, film znowu, jeśli dobrze pamiętam, został ocenzurowany w stosunku do książki. Matka Wielebna, kończy próbę, wołając, że żadna dziewczynka nie wytrzymała z ręką w pudełku tak długo: seksizm a rebours. Próba jest przecież próbą człowieczeństwa (pisałem o tym wcześniej), więc Gaius Helena Mohiam, Matka Wielebna, ma ewidentnie dziewczynki za nadludzi w stosunku do chłopców.
Jak by mało było uchodźców, w międzyczasie nasz sejm proceduje ustawy, które mają ograniczać nam prawa obywatelskie (projekt obywatelski Kai Godek). „Diuna” to rzecz o religijnym fanatyzmie. Młodym ludziom, którzy czytają książkę (czytaliśmy w akademiku) mroczne strony wizji Paula mogą uciec percepcji, zwłaszcza jak nie przeczyta się kolejnych części. W odróżnieniu od ekranizacji Lyncha, która pomija ten wątek, w filmie Villeneuve’a mamy krótkie ujęcia wizji Paula o tym, jak wygląda wymarzony przez Fremenów Dżihad: to zwały trupów niewiernych.
Więc jeśli tak naprawdę dość mroczna, acz niewiarygodnie barokowa „Diuna” was odstręcza to co? Na HBO cedzą odcinek po odcinku 3 sezon „Sukcesji”. Szekspirowska walka o władzę opowiedziana we współczesnych dekoracjach i bardzo współczesnym językiem, rzeczywiście zachwyca, podobno to jedna z lepszych produkcji na tej platformie. Próbowałem również o niej pisać wcześniej.
Jeśli wolicie bardziej liryczne historie, to BARDZO polecam „Fleabag”. Amazon chce wykończyć najwyraźniej lokalne Allegro, więc kupując u Amerykanów darmową usługę dostawy paczki, która na naszym serwisie nazywa się smart, dostajemy za nędzne 40 zł dostęp dodatkowo do bibliotek filmów Amazon Prime, gdzie „Fleabag” możecie obejrzeć. Serial podobno polecał sam prezydent Obama, ale nie dziwi mnie to specjalnie, też bym polecał serial gdzie w drugiej dosłownie scenie, bohaterka leżąca obok swojego ukochanego, onanizuje się oglądając moje przemówienie.
Bardziej serio: (za wyborczą): serial BBC i Amazona zgarnął aż sześć statuetek [Emmy]. W tym aż trzy dla samej Waller-Bridge: za najlepszy serial, najlepszy scenariusz i najlepszą rolę pierwszoplanową.