Księga czarownic, harlequin ale jaki!

Niech się schowają czytane ukradkiem wszystkie twarze Greya! Tu seksu jak na lekarstwo,  ale jakie napięcie emocjonalne i w jakiej scenografii! Spokojnie możesz wyciągnąć laptop spod kołdry na światło dzienne. W dodatku to jest tak dobrze zrobione, że Twój partner może przedłożyć  śledzenie losów błękitnookiej czarownicy nad  igrzyska w piłce odbijanej nogami a nawet rękoma. Jeśli nie masz jeszcze HBO GO to właśnie dostałaś powód by to zmienić. Uwaga! Jak już wsiąkniesz w serial, wizyta w księgarni po cykl „Księga wszystkich dusz” Harkness będzie  nieuchronna.

Bardzo lubię s-f i fantasy. Ta literatura i film klasy B ma tę zaletę, że pozwalają na przyjemny eskapizm, ale bez dramatycznego szarpania moimi emocjami, jakie fundują dzieła klasy wyższej. Nie bez znaczenia jest stosunkowo mała ilość cukru, jaką przy tej okazji spala mój mózg:  uczucie jak  pracuje  na niemal jałowych obrotach jest naprawdę przyjemne.

Niestety jeśli jeszcze literatura daje tu sporo radości, to z filmem jest dużo gorzej. „Stalker” Tarkowskiego, amerykańska ekranizacja „Solaris” to rzeczy, które da się oglądać z przyjemnością. Ale takich jak na lekarstwo. Do głowy przychodzą tu jeszcze „Altered Carbon”  czy „Rick i Morty” z Netflixa, czy może pewne sceny z gry (tak gry!) „Wiedźmin”. „Solaris” jest tu zresztą ciekawym przykładem: chyba jedyna powieść Lema z regularnym romansem. Bo z tym niestety jest problem. Autorzy zwykle tak się zapędzają w opisach swoich światów, że na dobrze skonstruowany związek emocjonalny między bohaterami po prostu nie ma miejsca.

2 odpowiedzi na “Księga czarownic, harlequin ale jaki!”

  1. Ojoj. W ogóle nie podzielam entuzjazmu. Wszystko podane tu jak na tacy. Widzę Cię pierwszy raz, ale już Wiem, że jesteś wampirem. Książka, której nikt nigdy nie widział, ale wampiry wiedzą, że jest kluczem do ich przetrwania. Wampir zakochany po podniesieniu koszulki głównej bohaterki przepoconej po pływaniu kajakiem. To Harlequin, Zmierzch i Paolo Coelho w jednym. Dla mnie niestrawna mieszanka. HBO warto nawet wykupić, ale nie dla tej produkcji. Sama zaś recenzja… lepsza niż serial.

    1. Och, dziękuję za super ocenę recenzji! A serial? Przecież napisałem, że harlequin 🙂 I przecież nie o logikę w nim chodzi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *