„Ślepowidzenie” przeczytałem dawno, jakiś czas temu przypadkowo sięgnąłem po nie znowu. Było warto, bo dopiero za drugim razem, po paroletniej przerwie, udało mi się przebić przez dekoracje do smakowitego miąższu. Nic w tym dziwnego, bo dekoracje książka Wattsa ma nie byle jakie. [tytuł tekstu i zdjęcie na temat!]
Są one absolutną klasyką science-fiction, kontakt z Obcym był wałkowany tysiąc razy, ale klasyką jakże wspaniale podaną! Przychodzą mi do głowy dwie nieszablonowe próby zmierzenia się z tematem. Solaris, „myślący” Ocean próbują badać naukowcy ze stacji planetarnej, zwykli ludzie. „Piknik na skraju drogi” braci Strugackich – tu z resztkami pozostawionymi przez obcych mierzą się stalkerzy, awanturnicy niemal jak z westernu. U Wattsa na spotkanie z Obcym, na peryferie Układu Słonecznego nie wysyła się już jednak zwykłych ludzi. Nasze ciała, zmysły nagiej małpy, nasz umysł, są stworzone do zupełnie innych celów: przetrwania na sawannie. Do badania statku obcych, być może stawienia czoła inwazji trzeba zupełnie innych specjalistów.
Statkiem Ziemi dowodzi wampir. Jest wielokroć inteligentniejszy od ludzi – swoich ofiar i tylko on może komunikować się ze sztuczną inteligencją, której ciałem jest statek. Może wskrzeszono ten dawno wymarły podgatunek właśnie do takich misji? Biolog wyprawy ma sztucznie rozbudowane zmysły – przyrządy badawcze są ich końcówkami, co nie obywa się bez skutków ubocznych – nerwowe tiki to tylko najłagodniejsze ich objawy. Z kolei pokładowa lingwistka jest główną składową „Bandy Czworga”. Jej umysł mieści tyle współpracujących ze sobą osobowości.
Narratorem i głównym bohaterem książki jest autentyczny półgłówek. W dzieciństwie, jako ostateczny lek na ciężkie ataki padaczki usunięto mu półkulę mózgu. Wbrew pozorom nie jest to zupełna bzdura: ten i inne swoje pomysły autor podpiera grubo ponad setką przypisów (sic!). Puste, po usuniętej półkuli, miejsce wypełniono specjalistycznym hardware…
Czy ocean Solaris ma świadomość? Ten problem nie leżał chyba w centrum zainteresowania Lema. Inaczej niż w „Ślepowidzeniu”. Obcy z Rorschacha, bo tak nazywa się ich statek, najprawdopodobniej nie są samoświadomi. Skąd zatem znamy jego nazwę? Podali ją sami obcy, podczas radiowego dialogu.
Paradoks? Już dziś można rozmawiać z botami na czacie. Nikomu nie przychodzi do głowy, że są one świadome swego istnienia. Udowadnia to, często przywoływany w książce, eksperyment myślowy zwany „chińskim pokojem”: w oparciu o określone wcześniej reguły da się operować chińskim symbolami w taki sposób, że będzie się stwarzać wrażenie, że zna się ten język, bez jego faktycznego zrozumienia.
Umysł Siriego Keetona, głównego bohatera książki, jest właśnie swego rodzaju „chińskim pokojem”. Nie jest branżowym specjalistą jak inni członkowie załogi. Jest niejako metaspecjalistą: posługując się swoim szczególnym umysłem, potrafi rozmawiać z każdym specjalistą jego własnym językiem. Rodzi się jednak pytanie, czy Keeton jest faktycznie osobą, czy tylko perfekcyjnie osobę symulującym „chińskim pokojem”?
Obcy, co sugeruje już sama nazwa ich statku, są żywotnie zainteresowani istnieniem samoświadomości Ziemian. Z ich punktu widzenia świadomość to jedynie niezwykle groźny wirus… Brzmi to absurdalnie, ale Watts poświęca kilka dobrych akapitów, by nas przekonać w jak wielu przypadkach świadomość jest tylko balastem. Mi przypomniała się akurat książeczka niemieckiego filozofa „Zen w sztuce łucznictwa”: cała sztuka to nie myśleć. Dziś wie o tym każdy sportowiec, nie tylko adept Zen.
Autor „Ślepowidzenia” idzie jednak dalej. Jego zdaniem świadomość własnej decyzyjności to w ogromnym stopniu złudzenie. Nasze „Ja” jest jak jeździec, któremu wydaje się, że powoduje koniem, a w rzeczywistości to zwierzę podejmuje większość decyzji. Pamiętacie biednego Ijona Tichego, któremu Lem urządził kalozotomię w „Pokoju na Ziemi”? Dwa umysły w jednej głowie? Działo się, oj działo. Mamy to na co dzień, w nieco mniejszym stopniu: chwilowy brak czujności lewej półkuli i już prawa sięga lewą ręką po ciasteczko. Pamiętam obejrzany dawno temu film, gdzie badanemu kazano wybierać cyfry, które wyświetlały mu się przed ekranem. Z badania jego mózgu wynikało, że decyzja, jaką cyfrę wybrać zapadała ułamki sekund wcześniej, niż sygnalizował to sam badany: jemu się tylko wydawało, że podejmuje jakieś decyzje, tak naprawdę zapadała ona wcześniej, gdzie indziej w „nieświadomej” części mózgu. Ale urywek filmu to za mało, bez wątpienia sięgnę po pozycje dotyczące fenomenu świadomości polecane przez autora w „Przypisach i źródłach”. Wymienia tam kilku autorów, ale wreszcie pisze: „Metzinger góruje nad tymi cieniasami i od razu chwyta byka za jaja. Niestety jego „Being No One” nie jest dostępne w języku polskim. Zresztą jeśli nawet Peter Watss pisze, że to najcięższa rzecz jaką czytał (i wszystkiego nie doczytał) to może nie ma czego żałować? W księgarniach można jeszcze znaleźć inną książkę tego autora. Szukając mniej ambitnej (wg. Wattsa) książki „Złudzenie świadomej woli” udało mi się znaleźć tylko ten, całkiem ciekawy tekst w Tygodniku Powszechnym. Tak się kończy lektura „Ślepowidzenia”: człowiek grzebie w źródłach prac stricte popularno-naukowych..
PS: Na nasze zachowanie ma wpływ już nawet te 2 kg bakterii które na nas i w nas mieszka, tekst w Wysokich Obcasach i książka
PS2: Jeśli „Ślepowidzenie” wyda się Wam zbyt trudne, polecam trylogię Ryfterów tegoż autora.
PS3: Jaki jest Twój -izm
PS3: zdjęcie: stajnia Leśna Polana.
3 odpowiedzi na “Ja – kiepski jeździec.”