Semiwegetarianin: baranina to jest to.

Witold Ciechanowicz w tradycyjnym nakryciu głowy - tiubitejka na kazachskim stepie.
Na kazachskim stepie

Lecąc do Kazachstanu najbardziej obawiałem się jedzenia.  Niemal nie jem mięsa, w Mongolii królowała baranina z wody lub w rosole, łykowata i smakująca baranem, z przypraw używano chyba tylko sól.  Na tej studenckiej wyprawie zakochałem się za to w oceanie stepu, kumysie i koniach. Bardzo liczyłem na powtórkę tych atrakcji u braci Kazachów.

Polecona przez taksówkarza restauracja przypominała tradycyjne krymskie knajpki: goście, w przyjemnej bliskości, półleżeli przy niskim stole. Zamówione szaszłyki, zrozumiałem, były skokiem na głęboką wodę: wielkie kawały mięsiwa nabite na szpadę w niczym nie przypominały znanych mi mikroskopijnych kawałków schludnego kurczaka, przeplatanych papryką i plasterkami cebuli.  Posiekanej cebuli zresztą też było więcej: wielka kopa na niemałym talerzu.

Wtedy uważałem, że to najlepsze mięso jakie jadłem w życiu.  Nie byłem jeszcze w tłumnie odwiedzanej restauracji halal w centrum miasta…

Później wyrwaliśmy się na baranie pastwisko.  Step po horyzont, rozgrzany w 40 stopniowym upale chrupał pod stopami i pachniał. Owce nabierały zapachu od środka, a później, już martwe od zewnątrz. Na miejscowym bazarze jeden z kilku sprzedawców ziół błyskawicznie komponował  przyprawy zanurzając łyżkę w różnokolorowe kopczyki przypraw: zestaw do kury, płowu, cielęciny a nawet marchewki. Kopczyki pochodziły z Samarkandy, legendarnej stolicy Tamerlana.  Kumys też był, tak jak mi mówiono wcześniej, na stoisku z nabiałem, sprzedawczyni zachwalała, że świeży, i taki chyba był, bo smakował wspaniale.

Przypisy:

Szaszłyki jedliśmy „na tarasie” restauracji ЗЕЙД, ул. Агыбай батыра, 99 (mają też hotel, i jurtę, którą można wynająć na bardziej klimatyczny posiłek).

Płow, manty, słodką „taszkiencką” herbatę z miętą jedliśmy w restauracji Turfan (Akmola Street). Restauracja jest ogromna, mimo to, zdarzyło się nam czekać na stolik. Świetna lokalizacja, do dyspozycji gości również zamknięte, klimatyczne pomieszczenia.

Przyprawy: Artyom Shopping Center (Bazar po prostu), Säken Seyfullin Street 47

Osobnego wpisu wymaga przepyszna sałatka znana chyba na całym terytorium b. ZSRR „Marchewka po koreańsku”.

Do stolicy Kazachstanu jest bardzo wygodne, bezpośrednie połączenie LOT-em.

Po co i dlaczego znalazłem się dwukrotnie w tym roku w Kazachstanie – w kolejnym wpisie…

160 zł za obiad dla 6 osób. Tanio, bo bez alkoholu, wszak religia zabrania. Pozycje z rachunku bezwzględnie polecamy 🙂
Kopczyki przypraw rodem z Samarkandy
Komponowanie zestawu przypraw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *