Sześć lat temu proponowałem*, by na ścianie każdego leśnego gabinetu, parafrazując Billa Clintona napisać „Sacrum głupcze!”, bo w dużej mierze, spór o Puszczę to spór o sacrum nie o fakty.
W mitologii nordyckiej człowiek nie został ulepiony z gliny, lecz wystrugany z drewna: mężczyzna z jesionu a kobieta z wiązu. Taka mitologia świetnie pasuje również do naszych dziadów, czczących święte gaje, kapliczki wiszące na drzewach, są ich jakże bliskim echem. Kult drzew tkwi w nas głęboko. Srogi Bóg z pustyni i jego syn są jest tylko wierzchnią warstwą. To w naszej pogańskiej przeszłości tkwią korzenie Sporu o Puszczę.
Nie jest on do końca sporem merytorycznym. Nie chodzi o walkę z kornikiem, w realiach szachownicy lasów gospodarczych, gdzie kornika się zwalcza i chronionych, gdzie owad wesoło się rozmnaża, walka z nim jest tak trudna, że w praktyce mało realna. Można mówić co najwyżej o spowalnianiu kornikowego natarcia. Chodzi raczej o to, jak powierzchnie „zeżarte” przez kornika zagospodarować. Obowiązujące prawo, poparte biblijnym „czyńcie sobie ziemię poddaną” mówi , że martwe drzewa trzeba usunąć, a na ich miejsce posadzić nowe (zgodne z tym, co samo by tam wyrosło!). Co istotne, prawo to mogła zmienić poprzednia „liberalna” ekipa rządowa, ale nie kiwnęła palcem.
Przyrodnicy, naukowcy chcą przyrodę pozostawić „samej sobie” . Bez wątpienia las wcześniej lub później sam się odnowi, nie ma tu wątpliwości. Pytanie pozostaje o czas: czy będą to lata czy może dziesięciolecia. Bez wątpienia to niezwykle interesujący, naukowy eksperyment. Lasów (rezerwatów), gdzie przyroda musi sama sobie radzić z wielkim apetytem owadów, czy pożarów, mamy w Polsce mało, chyba poniżej 2%, są one w dodatku niezwykle małe.
Prawny nakaz walki z pożarami, owadami i potem posadzenia na nowo zniszczonego drzewostanu wynika głównie z potrzeb produkcji drewna. Wbrew pozorom, co do zasady, priorytetem nie jest ochrona „przyrody”. Zaburzenia, nawet takie jak pożar, zwiększają różnorodność biologiczną: tworzą mozaikę różnych zbiorowisk przyrodniczych, co zwiększa mnogość gatunków z nimi związanych. Ogromną rolę rezerwuaru siedlisk pełni również masa martwych drzew: żyją w nich owady i całe mnóstwo innych organizmów, są również naturalnym wsparciem i ochroną dla młodych drzewek.
Pewnym problemem są też unijne pomysły (tkwiące również w naszych głowach) na ochronę przyrody: często chcemy chronić las jak swego rodzaju pocztówkę, jego stan na „teraz”, z niewielką akceptacją tego, że może przejściowo z pięknej dąbrowy, być może, przekształcić się na kilkadziesiąt lat w brzeziniak podbudowany na przykład leszczyną.
Z ludzkiego punktu widzenia, sprawa ma się oczywiście inaczej. Utracone korzyści (gnijące drewno) to nie wszystko: stojące martwe drzewa to realne, niewyimaginowane śmiertelne ryzyko dla ludzi, jest ryzyko pożarów: większość chyba jednak skłania się do opinii, że Puszcza jest zbyt mała na taki naturalny proces. Podobnie rozumuje część leśników jeśli chodzi o owady.
Obie strony Sporu o Puszczę mają swoje racje, obie na argumenty strony przeciwnej są nieprzemakalne. W grę wchodzą bowiem rozpalone do czerwoności emocje związane z samym sednem postrzegania świata, człowieka i łączących ich relacji.
*Felieton o którym mowa wyżej ukazał się Głosie Lasu, tekst dostępny w pdf. Powiązane teksty:
Zakaz cięć w okresie lęgowym to ściema
Zdjęcie z północnej części Puszczy, autor: Karol, Andrzej, Ania?
Tak jak ogólne przesłanie Twojego tekstu jest dość obiektywne , nawet po uwzględnieniu osobistych odniesień, to w kilku szczegółach uproszczenia poszły za daleko. Fragment o korniku i martwym drewnie (widział kto żywe drewno? :)) jest dość niejasny, a jeśli pochodzi od leśnika to wręcz …. przepraszam…. pokrętny. Co do rezerwatów – też nazwijmy ten fragment uproszczeniem (ale niech będzie to sformułowanie świadectwem dobrej woli piszącego ten komentarz): 2% czego?, bardzo małe? a może i małe i duże, a jak małe to konkretnie ile to jest? – żywo argumenty z debaty politycznej!!
A o obszarze zwanym Szast zapomniałeś – takich eksperymentów na niżu europejskim nie ma (dla jasności Europa dla potrzeb rozważań przyrodniczych kończy się na wschodzie na Bugu)
Nie zależnie od wszystkiego dziękuje za tekst – nieuchronnie zbliżamy się do eskalacji konfliktu światopoglądowego…..
Ja mam wrażenie, że i w tej, i w innych okolicznościach za mało mówimy o konsekwencjach życia. „Nie ma darmowych obiadów” – to powtarzałbym w każdej szkole co dziennie. Ochronę i produkcję rozdzielamy niejako sztucznie. I ci, co chronią potrzebują produkcji, i ci co produkują – ochrony.
Gdy jadę 90 km/h samochodem to podróżuję czy chronię (życie swoje i innych uczestników ruchu)? Gdy strzelam poza miot to poluję czy chronię (życie kolegi)? Las jest bardzie skomplikowanym przykładem, ale ostatecznie chodzi o to samo. Korzystać i nie zniszczyć.