Ministerstwo Środowiska i lokalni leśnicy chcą próbować utrzymać w ryzach gradację kornika, przebudowywać drzewostany tylko w lasach ciągle gospodarczych (zielone), poza oczywiście rezerwatami (różowe) gdzie przyroda jest pozostawiona samej sobie (i super!).
Czy w tych „zielonych” lasach gospodarczych również mimo wielkiej gradacji kornika (przypominającej nieco pożar, ale będącej naturalnym zupełnie procesem) powinno się zostawić przyrodę samej sobie? Ja bym zostawił, ale jestem trochę wypaczonym przez Syberię leśnikiem – ekstremistą. Jakoś rozumiem ultra prawicowego ministra, że na takie ryzyko iść nie chce. Bo jest ryzyko, że na tak dużych pozbawionych drzew powierzchniach wejdzie (już wchodzi) bardzo ekspansywna trawa (trzcinnik) i przez kilkadziesiąt lat może być trudno o nowe pokolenie drzew.
Mapka: Bartosz Czarnecki – dzięki wielkie!
Jak mawiał prof. Drogoszewski: „Nie ma powrotu do barchanowych gaci i pieczonej rzepy” W mojej ocenie przez tysiące lat populacja ludzi oddziaływała na swój biotop. na początku słabiej , później coraz mocniej. osuwając to oddziaływanie nie spodziewajmy się jednak efektu balonu na który naciskamy, a po ustaniu nacisku ony balon wraca do poprzedniego kształtu – tak to nie działa. Po ustaniu nacisku „balon – las” pęka!! Dziura flekuje się wiele stuleci, po których powraca balon o nieprzewidzianym kształcie. Pytanie: czy damy rade przeżyć z dziurawym balonem, a jeśli tak, to co to będzie za życie?
moim zdaniem, metafora z pękniętym balonem to grubo, Melehowicz, sobie pojechałeś, grubo 🙂 Pozdrawiam serdecznie i dzięki za komentarz!
Ok! Czasami pewne porównania nie sa tak jednoznaczne jak mi się wydaje. Jednak według mnie las „gospodarczy” czyli zmieniany przez człowieka, pozbawiony jego „opieki” nie staje się w kilkudziesięcioleciach pierwotna puszczą lecz przypomina krajobraz po przejściu II frontu ukraińskiego. Pomijam już kwestię naszego wyobrażenia o wyglądzie Pradawnej Puszczy! Gigantyczne drzewa rosnące pośród sterty równie gigantycznych powalonych i porośniętych mchem ich przodków pełne wilków , rysi, turów, jeleni i innego stworzenia…. to tak jakby ktoś zapytany o Kraków opowiedział o rynku i sukiennicach. Tym czasem jest to obraz małego fragmentu miasta, mniej więcej tyle co trzy bloki Nowej Huty.